Temat końca świata poruszany był już bardzo wiele razy. Dat, które podawano jako koniec świata były już setki i żadna z nich się nie sprawdziła. Tym razem jednak sprawa ma się zupełnie inaczej. Do tej pory przed końcem świat ostrzegali różnego rodzaju prorocy oraz wróżbici, których wiarygodność bardzo łatwo podważyć. Tym razem jednak o końcu świata mówi sama NASA. Czy zatem faktycznie czeka nas wielka zagłada?
Przyczyna końca świata
Naukowcy z NASA odkryli ogromną kometę, która niebezpiecznie zbliża się do ziemi. Posiada ona średnicę 610 metrów. Jest to prawie dwa razy więcej niż ma kometa Aphopsis, która również wywołuje ogromną panikę i ma uderzyć w ziemię dokładnie 13 kwietnia 2036 roku. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, kiedy i czy w ogóle odkryta kometa w nas uderzy, ale jeżeli tak się stanie to koniec świata będzie bardzo prawdopodobny. Naukowcy z NASA obliczyli, że siła uderzenia będzie równoważna z siłą wybuchu 510 megaton trotylu.
Prawdopodobieństwo uderzenia
Naukowcy z NASA nie są w stanie ocenić, jakie jest prawdopodobieństwo tego, że asteroida faktycznie uderzy w naszą planetę. Jak twierdzą, ciężko jest ocenić jak zachowa się tak olbrzymi obiekt. Szacunkowo asteroida ma się jednak zbliżyć do ziemi na odległość 490 tysięcy km. Na takiej odległości nic nam nie zagraża, ale jeżeli kometa zbliży się bardziej to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo tego, że uderzy właśnie w ziemię.
Podsumowując, ta teoria końca świata jest więc bardzo niebezpieczna głównie z tego względu, że mówi o niej NASA. Profesjonalizm tej instytucji nie pozostawia żadnych złudzeń i jest ona zdecydowanie bardziej wiarygodna od wszelkiego rodzaju jasnowidzów. Wizja świata bez ludzi jest więc bardzo prawdopodobna, ale póki co również niesamowicie odległa. Zmiany na ziemi przebiegają na razie dość wolno, a kometa odkryta przez NASA również nie zbliża się do naszej planety bardzo szybko. Dużo szybciej świat zniszczą różnego rodzaju kataklizmy, które zdarzają się coraz częściej i są coraz silniejsze.