III Rzesza jawi się większości z nas jako Imperium Wszelkiego Zła, w którym Hitler niczym lord Vader, opanował dusze i umysły sowich pobratymców. Jeżeli spojrzymy głębiej, pod fasadę politycznych rozgrywek i wojennej zawieruchy, możemy dostrzec, że pierwsze wrażenie wcale nie jest mylne. Bowiem w tle nazistowskiej ideologi tkwi rdzeń zrodzony z Vril. A Vril to nic innego, jak ciemna strona mocy.
Jak się okazuje zarówno sam Führer, jak i jego najbliżsi dowódcy (m. in. Himmler, Hess, Goering) mogli kierować się czymś o wiele bardziej skomplikowanym niż tylko zwykła chęć władania światem.
Wszystko wskazuje na to, że niemieccy naziści kierowali się chęcią odbudowy czegoś, co uważali za starożytną spuściznę swoich przodków, których traktowali niemalże jako istoty pochodzenia boskiego. Niemcy przez rasę panów nie rozumieli wcale kogoś zwyczajnie lepszego od innych, ale kogoś kto jest lepszy dlatego, ponieważ włada potężną mocą, niedostępną dla żadnej innej rasy.
Geneza ideologii Aryjskiej
Hitler nigdy nie ukrywał, że uważa ludy germańskie za rasę panów. Ale skąd tak naprawdę wzięła się ta teoria? Źródłami ideologii aryjskości Niemców były dwa ezoteryczne towarzystwa, które powstały w Niemczech, krótko po zakończeniu I wojny światowej.
Były to organizacje Vril (Świetlista Loża) i Thule. Oba stowarzyszenia miały szerokie powiązania z okultystycznymi środowiskami, które oprócz zainteresowania starożytną wiedzą tajemną, posiadały olbrzymie aspiracje polityczne. Jak czas pokazał, organizacja Thule stała się prawdziwą podwaliną przyszłej NSDAP – macierzystej partii politycznej Hitlera, która przejęła w późniejszych latach władzę w całych Niemczech. Co w efekcie zaowocowało powstaniem III Rzeszy i doprowadziło do wybuchu II wojny światowej.
Choć dla wielu może wydawać się to absurdalne i zaskakujące, genezą ideologi rasy Aryjskiej był mit dotyczący zaginionego lądu Atlantydy, która miała być de facto prawdziwą ojczyzną ludu aryjskiego. Po kataklizmie, który doprowadził do zatopienia Atlantydy, Aryjczycy mieli udać się do Tybetu. A tam wśród himalajskich szczytów postanowili założyć wspaniałe miasta.
Spuścizną olbrzymiej i zaawansowanej wiedzy aryjskiej mają być wszystkie filozofie i nauki dalekiego wschodu, począwszy od hinduskich na buddyjskich skończywszy. Według filozofii nazistowskich Niemiec, Aryjczycy w późniejszym okresie mieli udać się do Europy, gdzie dali początek ludom germańskim.
Przedstawiciele rasy aryjskiej mieli być prawdziwymi półbogami, którzy potrafili władać potężną energią Vril. Niestety mieszanie się z innymi rasami doprowadziło do zaniku tej umiejętności. Członkowie stowarzyszenia Vril postanowili uczynić wszystko, ażeby przywrócić rasie aryjskiej czystość, a tym samym umiejętność władania mocą Vril.
Czym dokładnie jest Vril?
Vril jest niczym innym jak energią, która posiada zarówno moc tworzenia, jak i niszczenia. Członkowie stowarzyszenia Vril wierzyli, że siłą tą można kierować za pomocą umysłu, czyli telepatycznie. Ponoć pierwotna rasa aryjska potrafiła władać energią Vril bez większego wysiłku. Z tego właśnie powodu naziści dążyli do oczyszczenia rasy aryjskiej. Miało to przywrócić utracone – w czasie mieszania się Aryjczyków z innymi rasami – moce. Ktoś, kto władał Vril mógł niszczyć albo tworzyć, uzdrawiać lub zabijać. Vril niczym boska energia o olbrzymim potencjale mogła umożliwić – temu kto nią władał – panowanie nad światem.
Wiedźmy Vril
Co ciekawe, prawdziwą władzę w stowarzyszeniu Vril sprawowały kobiet. Jak się okazuje Vril było doktryną, prawie że religijną, zorganizowaną w myśl matriarchatu. Główną kapłanką organizacji była Chorwatka Maria Orsic. Kobieta była niezwykle zdolnym medium i miała olbrzymi wpływ na całą organizację. Praktycznie wszystkie najważniejsze stanowiska w grupie pełniły inne, podlegającej Marii kobiety. Nosiły one długie włosy spięte w kucyk, co miało zapewnić im dobry przepływ energii. Wierzyły bowiem, że włosy są czymś w rodzaju anteny energetycznej.
Mroczna strona Vril
Vril było organizacją, w której naczelna zasada brzmiała – cel uświęca środki. Z tego powodu nieobce były jej krwawe rytuały, w tym składanie ofiar z ludzi, a nawet z dzieci. Wierzono, że to właśnie krew dzieci może otwierać portale do innych światów i wymiarów.
Sam holokaust, przez niektórych badaczy okultystycznych organizacji niemieckich, uważany jest za system składania ofiar w celu uzyskania większej mocy, która miała umożliwić Niemcom zwycięstwo w II wojnie światowej.
Członkowie organizacji mieli także oddawać cześć czarnemu słońcu i praktykować różnego rodzaju seksualne obrzędy i perwersyjne ceremoniały. Uważano, że w ten sposób można skumulować energię Vril.
Czystość krwi
Trzonem ideologii rasy panów, a zarazem główną doktryną Vril, była czystość krwi. Wierzono, że krew jest istotą boskości i tylko czysta krew aryjska może pozwolić na pełnie władania energią Vril. Krew miała być prawdziwym nośnikiem ducha rasy.
Z tego powodu zachęcano wyselekcjonowanych przedstawicieli niemieckiej rasy aryjskiej do jak największej prokreacji, z jak największą liczbą kobiet, bez względu na stan cywilny. Himmler był tak bardzo zaaferowany całą sprawą, że chciał pozwolić żołnierzom SS na poligamię. W ten sposób można było w jak najkrótszym czasie zwiększyć populacje prawdziwych – czystej krwi – Aryjczyków.
Rodowi Aryjczycy musieli odznaczać się charakterystycznymi cechami morfologicznymi, takim jak jasne włosy, błękitne oczy i smukła i postawna sylwetka (do SS przyjmowano tylko mężczyzn o minimalnym wzroście 180 cm).
Na podbitych przez Niemców terenach prowadzono selekcję dzieci, te które posiadały aryjski wygląd, wysyłano do Rzeszy, gdzie przechodziły indoktrynację. Z Polski w ten sposób uprowadzona ponad 200 tysięcy dzieci.
Vril i Thule
Obie okultystyczne organizacje szybko połączyły siły. Prowadzono wspólne ekspedycje do najdalszych zakątków świata, w celu odnalezienia jak największej ilości starożytnych artefaktów. Szukano świętego Graala, grobu Chrystusa w Langwedocji, Włóczni Przeznaczenia i wszelkich innych przedmiotów, które miały zawierać w sobie jakąś moc.
Wyprawy te okazały się niezwykle owocne i Niemcy zgromadzili pokaźne zbiory przeróżnych przedmiotów i starożytnych pism. Poszukiwano również miejsc mocy i wszystkiego co można było powiązać z nadnaturalnymi siłami. Niemcy szczególnie upatrzyli sobie dolnośląski masyw Ślęży, starożytne miejsce kultów pogańskich Słowian. Bywał tam sam Himmler i wnoszony – na lektyce – na sam szczyt góry, oddawał cześć wyznawanym przez siebie siłom.
W Tybecie i Indiach poszukiwano śladów rasy aryjskiej. Przeprowadzano badania biologiczne i antropologiczne oraz tropiono wszelkie możliwe ślady, pozostawione przez Aryjczyków. Prawdopodobnie to właśnie dzięki hinduskim pismom, Niemcom udało się skonstruować latające pojazdy, przypominające znane wszystkim UFO. Konstrukcje te miały być wzorowane na hinduskich Vimanach, latających statkach z napędem antygrawitacyjnym, których opis zawarty został w starożytnych księgach hinduskich – Vimanika Shaostra.
Szczególną uwagę Niemcy poświęcali poszukiwaniom Agharty i Shangri – la mitycznym podziemnym miastom, w których mają żyć po dziś dzień przedstawiciele czystej rasy Aryjskiej.
Po drugiej wojnie światowej organizacje oficjalnie miały przestać istnieć. Jednak niektórzy sądzą, że członkowie Thule i Vril podobnie jak niemieccy naukowcy, zostali przyjęci z otwartymi ramionami przez rząd Stanów Zjednoczonych (operacja Spinacz).
W ten sposób do dzisiaj prowadzą swoje zakulisowe działania, które mają na celu doprowadzić do panowania rasy panów nad światem. Patrząc na współczesne wydarzenia, które o dziwo znowu krążą w okół niemieckiego narodu, można się zastanawiać, czy faktycznie coś nie jest na rzeczy.