W naszym kraju słowo inwigilacja kojarzone jest z czasami głębokiej komuny, kiedy ukryci agenci obserwowali opozycjonistów ówczesnego rządu i donosili na nich do swoich mocodawców. Jak się okazuje, Polska znowu stała się areną masowej inwigilacji, tym razem z użyciem najnowocześniejszej techniki – systemu INDECT, technologii rodem z filmu Eagle eye.
System ten testowano w naszym kraju w latach 2009-2014. Był to projekt unijny realizowany przez grupę siedemnastu państw europejskich pod patronatem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Ogólnie udział w badaniach nad systemem brało jedenaście uczelni wyższych i cztery firmy, a także dwóch potencjalnych użytkowników, którymi miała być policja w Irlandii Północnej i w Polsce.
Polskie służby bezpieczeństwa wycofały się jednak z projekt z powodu licznych kontrowersji, jakie wokół niego narosły. Głównym zarzutem stawianym całemu projektowi był fakt, że po skończeniu badań istniała możliwość przejęcia systemu INDECT przez prywatne firmy.
Sama idea zakrojonej na tak szeroką skalę inwigilacji również budziła wiele wątpliwości, ponieważ tego typu działanie może prowadzić do jawnego naruszenia praw obywatelskich, a w długofalowej konsekwencji do zamienienia świata w prawdziwego Big Brothera, gdzie wszystko, co zrobimy, powiemy czy napiszemy w sieci, będzie podlegać ścisłej kontroli.
Czym w ogóle jest INDECT?
Testowany INDECT był niczym innym jak inteligentnym systemem informacyjnym wspierającym obserwację, wyszukiwanie i detekcję danych w celu zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom. Szczególny nacisk w zastosowaniu INDECT kładziono na środowiska miejskie.
System opierać się miał na innowacyjnych algorytmach analizujących treści audio, wideo, a także zasoby internetowe. Wykorzystywane były do tego m. in. monitoringi miejskie, w których INDECT analizował uzyskany obraz pod kątem potencjalnego zagrożenia terroryzmem czy innymi działaniami przestępczymi.
Szeroki aspekt działania systemu umożliwiał praktycznie wielowymiarową i masową inwigilację. Z założenia miał wykrywać różnego rodzaju zagrożenia i identyfikować ich źródła. Jeśli jednak uświadomimy sobie, jak potężnym narzędziem szpiegowskim może stać się on w niepowołanych rękach, sytuacja współczesnego społeczeństwa nie przedstawia się zbyt zachęcająco. I naprawdę nie trzeba być geniuszem, by się domyślić, że ochrona wcale nie odgrywa tutaj roli priorytetowej.
Zakończenie badań i co dalej?
Z oficjalnych informacji możemy się dowiedzieć, że projekt został zakończony 30 czerwca 2014 roku. Ostatnie informacje na stronie projektu pochodzą z 10 czerwca 2014.
Na stronie tej możemy przeczytać wiele o etyce takiego rozwiązania, które nie oszukujmy się, ale jest bardzo kontrowersyjne. Czy w zamian za bezpieczeństwo jesteśmy w stanie oddać swoją wolność? I o jakim bezpieczeństwie można mówić w sytuacji, kiedy de facto nie wiemy, kto kontroluje system i do czego go tak naprawdę używa. Ogólnie sam zamysł skonstruowania takiego multisystemu może przypominać orwellowską wizję zniewolonego świata.
Nie trudno jest zauważyć, że już od dłuższego czasu nasz świat zmierza w kierunku kontroli totalnej. Z hasłem demokracji i wolności na ustach cenzurowany jest internet (Youtybe czy Facebook), jesteśmy masowo podsłuchiwani (Echelon, Mystic), nie wspominając już o wszechobecnych monitoringach, dronach czy krążących nad naszymi głowami satelitami szpiegowskimi.
I trochę przykre jest, że umysły naszych rodzimych naukowców, potomków ludzi walczących o wolność swojego narodu, przykładają rękę do tworzenia oprogramowania, które de facto może być ukoronowaniem nowego porządku świata opartego na całkowitej kontroli społeczeństwa. O samym systemie nie ma więcej informacji. I nie wiadomo czy to dobrze, czy może jednak świadczy o tym, że system jednak się przyjął i świetnie działa. Równie dobrze może już nas wszystkich śledzić, a my jak zawsze, o niczym nie wiemy.